Anna Lewandowska pokazała goły brzuch 1,5 miesiąca po porodzie! Anna Lewandowska pokazała na Instagram Stories goły brzuszek zaledwie 6 tygodni po porodzie! Trenerka wije się w rytm hitu Shakiry "Hips don't lie". Co ciekawe filmik zestawiła z okresem, gdy tańczyła do tego samego hitu w zaawansowanej ciąży.
Anna Lewandowska, na swoim blogu pokazuje, jakie ćwiczenia mogą wykonywać kobiety, które chcą wzmocnić mięśnie miednicy po porodzie. "Przyjmij pozycję podporu przodem, na kolanach. Dłonie ułóż pod barkami, a nogi ułóż pod kątem prostym. Weź głęboki wdech, powoli podnosząc lewą nogę i prawą rękę równolegle do ziemi.
Anna Lewandowska pojawi się w "Top Model"? Wiele na to wskazuje! Na najnowszym zdjęciu trenerka pozdrawia prosto z wybiegu dla modelek, przy okazji prezentując się w wiele odsłaniającym, a przy tym gustownym kostiumie.
Anna Lewandowska siedem miesięcy temu urodziła drugie dziecko. Żona kapitana polskiej reprezentacji szybko wróciła do treningów i trzeba przyznać, ze efekty są imponujące. Co więcej, celebrytka stara się zainspirować inne kobiety wracające do formy w czasie macierzyństwa.
Kocham Polskę: Anna Lewandowska pokazała brzuch 17 dni po porodzie. Nie da się uwierzyć, jak wygląda Anna Lewandowska na początku maja po raz drugi została mamą. Mimo że wraz z mężem, Robertem Lewandowskim, muszą obecnie wychowywać dwa małe szkraby, kobiecie udało się znaleźć czas na powrót do formy.
kombinasi warna baju dan celana yang cocok wanita. W życiu rodziny Lewandowskich w ostatnim czasie bez wątpienia nie brakuje wrażeń. Robert Lewandowski właśnie został bowiem zawodnikiem FC Barcelona, tym samym żegnając się z Bayernem Monachium, w którym grał od 2014 roku. Transfer Lewego odbił się szerokim echem w całej Europie i trudno się temu dziwić - Barca miała ponoć zapłacić za piłkarza ok. 50 mln złotych, co czyni go najdroższym polskim piłkarzem w historii. Sporo emocji wzbudzają również kwestie związane z przeprowadzką Lewych do Hiszpanii. Robert i jego rodzina muszą bowiem rozstać się z willą w Monachium, gdzie spędzili ostatnie lata i w której dorastały ich Lewandowski przebywa obecnie w Miami wraz z ekipą FC Barcelona i już w środę ma nastąpić jego oficjalna prezentacja. Anna Lewandowska wraz z dziećmi relaksuje się natomiast na Majorce, nie zapominając o obowiązkach influencerki. Lewa udzieliła także wywiadu magazynowi "Viva", którego fragmenty już trafiły do sieci. W rozmowie nie zabrakło wątków poświęconych małżeństwu z Robertem. Ann zdradziła na przykład, jak wyglądają wspólne wakacje Lewandowskich. Okazuje się, że choć podczas urlopu jej mąż lubi nieco zwolnić tempa, wciąż pozostaje aktywny i wraz z żoną "są w ciągłym ruchu".Lewandowska podkreśliła, że na co dzień razem z Robertem w pełni oddają się dzieciom - zwłaszcza piłkarz świetnie sprawdza się w roli taty i po powrocie do domu bez reszty poświęca się rodzinie. Wciąż starają się jednak wygospodarować trochę czasu tylko we o takie chwile "tylko dla siebie". Przy małych dzieciach i intensywnej pracy łatwo o tym zapomnieć, a pielęgnowanie małżeństwa i wzajemnej miłości jest bardzo ważne. Mamy za sobą na przykład wspólny wyjazd do Francji. Do końca zastanawialiśmy się, czy zabrać dzieci, i to, że ich nie wzięliśmy, było dobrą decyzją, bo mogliśmy przez kilka dni poświęcić dużo uwagi tylko sobie - zdradziła Ania w część artykułu pod materiałem wideoZobacz także: Koniec miłości Maffashion i Fabijańskiego i nowe gwiazdy PolsatuW rozmowie z "Vivą" Ann nie ukrywała, że ona i Robert potrafią się wzajemnie wspierać i są dla siebie najlepszymi psychologami. Celebrytka nie szczędziła mężowi ciepłych słów, opisując go jako "niesamowicie mądrego faceta obdarzonego wielką intuicją".Okazuje się jednak, że Lewandowski musiał sporo pracować nad poczuciem własnej wartości. Zdaniem Ani, jest to kwestia charakterystyczna dla Polaków, którzy "często się nie doceniają". Jak zdradziła trenerka, jej samej wielokrotnie proponowano współpracę ze specjalistami z branży pochodzącymi zza granicy. Lewa wolała jednak zaufać swoim rodakom i w związku z tym nie skorzystała z usług francuskich fotografów, a nawet stylistki samej Moniki jak ktoś rekomendował mi świetnego fotografa z Francji. Powiedziałam, że mamy przecież świetnych fotografów w Polsce. Innym razem ktoś polecał mi stylistkę Moniki Bellucci. "Dziękuję, jestem zadowolona z własnej stylistki", powiedziałam - wspominała wywiadzie dla "Vivy" Ania opowiedziała także nieco, jak z Robertem odnajdują się w wielkim świecie show biznesu. Jak podkreśliła, małżonkowie na co dzień poznają wiele sław i dostają rozmaite intratne propozycje, jednocześnie starają się nie zatracić w tym środowisku i "pozostać uczciwymi":Dla nas ważne jest, aby pozostać uczciwymi, nie zatracić się w świecie sławnych ludzi i pieniędzy - nie ukrywała, że każda rozłąka z mężem jest dla niej trudna i często doskwiera jej tęsknota. Celebrytka wierzy jednak, że kiedyś będą się mogli cieszyć że kiedyś to się zmieni i będziemy mieli więcej czasu dla siebie. Dziś robimy wszystko, aby pielęgnować nasz związek i dbać o siebie nawzajem - gdy Ania udziela wywiadów?Oceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze jak ich tytuly naukoweJak politycy i celebryci zaczną wiać to wtedy będzie wiadomo, że coś jest na rzeczy. taka to pożyje. Robercik zarabia miliony, ona udaje że robi biznes tak trzeba żyć :DCiekawe gdzie by była i co robiła, gdyby nie Robert?Co u Sebastiana, mam nadzieję że ktoś nad nim czuwa 🙄Najnowsze komentarze (226)Do skromności to jej daleko he he 😆Ale ja bym chciała wyjechać z mężem na 3 dni bez dzieci… Uwielbiam z nimi spędzać czas ale takiego luksusu jak wyjazd we dwoje nie znam. Kiedys babcie jakieś lepsze robili :…(A my kobitki to same się musimy ubierać bez żyć Aniu jak żyć?ona i jej mąż ale szczególnie ona są baaardzo lubiani u nas hahahhaha - to BTW Anna Lewandowska "najbardziej wpływowa Polka" buhahahhaha - chyba wpływa ale na ciśnienie Ona i uczciwość, oszysci, nie pisz ie bzdur najdroższy był Ronaldo nie ten kelner Juz sie zatracaja....niestety kobiety maja gorzej....teraz jest mlods, ale za chwile zacznie jej odbijac. Szkoda Roberta, bo to tski facet, ktory nie wymieni jej na Brad Pitt w spodnicy lepiej od niej wyglada 🙈Zamiast stylistki niech sie nia PR zajmie bo ma bardzo odpychajacy wizerunek. Czas najwyższy zmienić ghostwriterów na mniej infantylnychtak wygląda Uczciwość: lewe weksle, lewe fakturki, lewe dyplomy, lewe pożyczki, udawane wyksztalcenie i wiele innych lewych spraw, ktore jeszcze nie wyszly na jaw. Kwestia czasu. tak wygląda uczciwość- lewe weksle, lewe fakturki, lewe dyplomy, lewe pożyczki, udawane wyksztalcenie i wiele innych jest hit, ze pomimo sztabu ludzi pracujących nad ich wizerunkiem Anka jest tak bardzo nielubiana przez ludzi!!!!!! Wyglada zawsze źle, makijaże okropne, nadmiar medycyny estetycznej, włosy staromodne, ciuchy od zagranicznych projektantów ją przytłaczają, ona nie ma osobowości, poza tym jest kłamczucha - mówi jedno a robi drugie. I dlaczego ludzie z PR nie kontrolują jej wpisów na instagramie?!Lewa odmówiła tej stylistce, bo nie dogadalaby się z nią po angielsku haha tyle kasy ma to zainwestowałyby w dobrego nauczyciela, bo to co wypisuje na instagramie po angielsku jest śmieszne nawet dla osób znających ten język na poziomie średniozaawansowanym!!!!Żałosna hipokrytka! Skoro tak bardzo wspiera Polskę to dlaczego nosi ubrania zagranicznych Marek, nie wspiera polskich firm, mieszka za granica i kłamie w sprawie dyplomu?!
Jaki jest Robert Lewandowski, każdy widzi. Cholernie zdolny, cholernie przystojny, do tego z tymi dołeczkam w policzkach i powalającym na kolana uśmiechem. No po prostu, ideał. A jaka jest Anna Lewandowska? Wiadomo. Anna Lewandowska to w tym układzie ta zła. Kiedy Robert wrzuca zdjęcie z boiska – wszyscy się prześcigają w zachwytach i życzą powodzenia w kolejnej grze. Kiedy Anna wrzuca zdjęcie z siłowni – leci lawina pytań. A gdzie dziecko? A czy ono nie jest karmione piersią? A dlaczego jest w chuście? A dlaczego bez chusty? A dlaczego je pokazała? A dlaczego nie pokazała? I nieśmiertelne – a gdzie to dziecko ma czapeczkę?! Teraz Anka wrzuciła zdjęcie swojego genialnego brzucha i znowu jest na nią nagonka. Bo absurdalnie wysoko podnosi kobietom poprzeczkę, bo tworzy fałszywy wizerunek kobiecego ciała, bo napędza medialną spiralę dążenia do doskonałości, bo przecież PRAWDZIWA KOBIETA TAK NIE WYGLĄDA. To ja się zapytam: a ona to z czego jest? Z czekolady, plasteliny czy syntetycznego włókna? JESTEM LENIEM I NIE MÓWIĘ, ŻE JEST INACZEJ Zacznę może od tego, że jeśli chodzi o bycie fit, to jestem kanapowym leniem. Sport uprawiam od wielkiego dzwonu (czyli wtedy, kiedy mi dupa w stare jeansy nie wchodzi), jem kompletnie niezdrowo (Milka, moja miłość!), a Endomondo mam zainstalowane na telefonie tylko dlatego, że mi to facet pokazał. A i geny też mam raczej średnie, bo moja mama – choć cudowna – to jednak nie wygląda jak Claudia Schiffer (pocieszamy się jednak faktem, że przed zrobieniem makijażu nawet Claudia Schiffer nie wygląda jak Claudia Schiffer). Ja sama mam za sobą spore wahania wagi i byłam absolutnie pewna, że w ciąży zaokrąglę się na kształt kuli ziemskiej, będę ważyć tyle, co orka i nigdy już więcej nie pojadę nad Bałtyk, bo będę się bała, że Greenpeace na mój widok zechce mnie sturlać z powrotem do morza. I wiecie, co? W ciąży wyglądałam lepiej, niż przed nią. Dla zainteresowanych – łącznie przytyłam mniej niż 10 kg, chociaż jadłam naprawdę paskudnie (w myśl zasady, że dzień bez ciasteczek to dzień stracony). Tym sposobem w dniu porodu ważyłam jakieś… 57 kg. Tydzień po porodzie – 47 kg. A nazywam się Pachla, a nie Lewandowska. Tylko wiecie, co? Mój brzuch to wygląda jednak kiepsko. Ale nie dlatego, że ciąża. Tylko dlatego, że leń. Ja-leń. Choćbym nie wiem, ile nie schudła dietą, to brzuszek zawsze wyglądał jak pozbawiona powietrza oponka. Nawet w czasach licealnej świetności to zarys mięśni nawet mi się tam nie kształtował. Czy mam o to pretensje do mamy? Wuefisty? Anny Lewandowskiej? A może faz Księżyca? Nie. Bo doskonale wiem, że to, jak wygląda moje ciało, w znacznej mierze zależy przede wszystkim ode mnie. I tutaj zdradzę Wam tajemnicę – na ładne ciało trzeba sobie zapracować. Oczywiście, są tacy farciarze, którzy nie robią nic, a i tak wyglądają jak z okładki „Shape’a”. Nie wiem, jak to jest, bo jakoś do nich nie należę, ale potrafię sobie wyobrazić, że cudnie. Natomiast znakomita większość śmiertelników musi się jednak nieźle napocić. A tak się składa, że Lewandowska od lat zajmuje się sportem. Pewnie, że najłatwiej krzyknąć, że to media ją sztucznie lansują, a ona jest po prostu żoną swojego bardzo znanego męża. Z tym jednak problemem, że to totalny BULLSHIT. WIKIPEDIA PRAWDĘ CI POWIE Żeby nie było – ja nie wymagam, żeby każdy znał jej biografię na pamięć. Ale skoro umie się wpisać w pasku wyszukiwania Google’a takie frazy jak: onet, redtube, pogoda bądź horoskop, to – metodą analogii – powinno się umieć wpisać tam także: Anna Lewandowska. I oto, co od razu pokazuje Wikipedia: Anna Lewandowska, z domu Stachurska (ur. 7 września 1988 w Łodzi) – polska sportsmenka, absolwentka Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, zawodniczka karate KK Pruszków oraz reprezentantka kraju w karate tradycyjnym. Wielokrotna medalistka Mistrzostw Świata, Europy i Polski. Specjalistka ds. żywienia. Żona piłkarza Roberta Lewandowskiego. Jeśli ktoś doczyta dalej, to zobaczy, że pierwsze medale na mistrzostwach Polski, Europy i świata zdobyła w 2005 roku. A później w 2006, 2007, 2008, 2009, 2010, 2011, 2012 i 2013 i… DOPIERO WTEDY WYSZŁA ZA MĄŻ ZA ROBERTA LEWANDOWSKIEGO. Czaicie to? ONA OSIĄGNĘŁA COŚ SAMA! Ba, osiągnęła zajebiście dużo. Zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że osiągnęła więcej, niż my wszyscy tu zebrani osiągniemy przez całe życie. Dlatego szlag mnie trafia, kiedy czytam te wszystkie pojazdy. Że kim ona w ogóle jest, że wylansowała się na karierze męża, że jej praca to wrzucanie selfie do sieci (uwierzycie, że mnie też za to czasem płacą? a w ogólnoświatowym rankingu piękności jestem raczej brzydka), że żyje z jego pieniędzy i gdyby nie on, to nikt by o niej nie słyszał. No, pewnie by nie słyszał – jeśli nigdy nie interesował się sportem. Aktualnie wrzawa zrobiła się wokół jej TOTALNIE PIĘKNEGO zdjęcia z odsłoniętym brzuchem, a na nowego narodowego bohatera wyrósł niejaki Marcin Zegadło, który niby to chce pokrzepić inne kobiety, a tak naprawdę dowala Lewandowskiej cios za ciosem. Z całym szacunkiem, ale ten status jest nie tylko nie fair wobec samej Anki. Ten status to – przede wszystkim – zwyczajne, niesprawiedliwe, i niesłusznie krzywdzące ją brednie. Ale po kolei. PAN MARCIN VS. PRAWDA Otóż pan Marcin zastanawia się, czy to zdjęcie ma dobry wpływ na wszystkie te kobiety, które miesiąc po porodzie nie wróciły do pracy. Bo – na przykład – „nie skacze wokół ich dziecka tabun opiekunek, które na zmianę zabierają bobasa na spacer w wózeczku w cenie kawalerki”. Zgodnie ze Słownikiem Języka Polskiego, tabun to: 1. «stado dzikich koni, czasem też innych zwierząt» 2. «hałaśliwa i przemieszczająca się duża grupa ludzi» 3. «duże stado dropi lub dzikich gęsi» 4. daw. «koń stepowy» Ewentualnie: gaz bojowy o działaniu paralityczno-drgawkowym. Życzyłabym sobie uściślenia, który tabun w chwili pisania tego statusu chodził panu Marcinowi po głowie. Co do wózeczka w cenie kawalerki – przez chyba wszystkie media przetoczyło się już zdjęcie wózka małej Klary i naprawdę nie trzeba mieć zdolności analitycznych godnych Sherlocka Holmesa, aby wiedzieć, że jest to Cybex Priam, którego cena to – uwaga, to także dało się sprawdzić za pomocą Google’a – 6 197 złotych. Panie Marcinie! Ja panu dam te sześć – ba, niech stracę! – siedem tysięcy złotych, a pan mi za to kupi kawalerkę. Swój ogrom wdzięczności uwiecznię na udzie zmywalnym tatuażem. CO JEST BUDUJĄCE, A CO NIE? Dalej pan Marcin stwierdza, że brzuch Lewandowskiej wygląda, „jakby ciąża była odległą przeszłością, a nie wydarzeniem sprzed kilku tygodni”. Ja może zaskoczę, ale naprawdę, są kobiety, które nie zajmują się zawodowo sportem, jak Anka, a także tak wyglądają. Mój brzuch – choć od porodu także minęło ledwie kilka tygodni – też wygląda dokładnie tak, jak przed ciążą. A że przed ciążą wyglądał tak sobie, to już inna rzecz. Dalej pan Marcin martwi się, czy aby na pewno „jest to budująca informacja dla wszystkich tych kobiet, które takiego wyglądu nie odzyskują w tempie, w którym mąż Anny Lewandowskiej wpada w pole karne”. Idąc tym tokiem rozumowania, czy publikowanie zdjęć noworodków jest budującą informacją dla wszystkich tych kobiet, które nie mogą zajść w ciążę? A publikowanie zdjęć par – budującą informacją dla wszystkich tych ludzi, którzy wciąż czekają na swoją drugą połowę? A publikowanie zdjęć kotów i truskawek? Czy jest to budująca informacja dla wszystkich alergików? Pan Marcin martwi się też, czy jest to „budujący komunikat dla kobiet, których waga nie spada o dwadzieścia kilogramów w dwanaście godzin, a ich ciało nie przypomina anorektycznych figur celebrytek, których sylwetki zmierzają bardziej w stronę sylwetek czternastoletnich chłopców niż dwudziestokilkuletnich kobiet”. No więc nie wszystkie kobiety przytyły w ciąży 20 kg, żeby 20 kg musiały zrzucić. A te, które przytyły, mogły zrzucić je nie w 12 godzin, a 12 tygodni – naprawdę, takie sytuacje się codziennie zdarzają. Wystarczą dobre geny albo trochę samozaparcia. A nie wiadro pomyj, wylewane na innych. Idźmy jednak dalej. Ciało Anny Lewandowskiej nie przypomina ani 14-letniego chłopca, ani anorektyczki. To piękne, wysportowane ciało, bo – uwaga, ta informacja może być szokiem – Anna Lewandowska JEST PRZECIEŻ SPORTOWCEM. I dietetykiem. Jej ciało to jej praca i pasja – normalna sprawa. Ba, cała masa kobiet tuż po porodzie wraca do wagi i wyglądu sprzed niego. Tylko nie są osobami publicznymi i o nich zwyczajnie nikt nie napisze. LODY CZEKOLADOWE DLA WSZYSTKICH! Dalej pan Marcin uważa, że „nie ma absolutnie nic złego w pozostaniu w domu miesiąc po porodzie, nie ma nic złego we wzroście wagi, której nie udaje się zbić w trzy doby od rozwiązania, nie ma nic złego w fatalnym samopoczuciu, jakże odległym od promiennego uśmiechu rzeczonej Anny, i nie ma niczego złego w tym, że ciało kobiety po porodzie przypomina ciało kobiety po porodzie, a nie dla przykładu kobiecą postać z okładki SHAPE, na której nowoprzyjęty grafik zademonstrował cały wachlarz możliwości programu Photoshop, która to kobieca postać oświadcza nam właśnie, że jest wiecznie młoda i nieśmiertelna”. I ja tutaj się w całej rozciągłości zgodzę. To znaczy – nie całej, bo „nowo przyjęty” piszemy oddzielnie, a nie łącznie, ale co do meritum – pełna raczej zgoda. Niech każdy robi, co chce. Ale tak samo, jak nie ma nic złego w tym, że ciało kobiety po porodzie nie jest fajne, tak samo nie ma nic złego w tym, że… jest. Przy założeniu, że nie zmagamy się z żadnymi chorobami, każdy z nas ma takie ciało, na jakie sobie zapracował. Tylko tyle i aż tyle. Na koniec pan Marcin pisze, że nie przejmowałby się Anną Lewandowską na siłowni, a zamiast tego „wciągnąłby raczej pół litra lodów czekoladowych i cieszył się urlopem macierzyńskim”. No jak wspaniale jest to stereotypowe! Bo przecież wiadomo, że lodami czekoladowymi najlepiej zajada się smutki. A dupa niech rośnie, dlaczego duży miałby być tylko brzuch. Żeby nie było – nie mam nic do ludzi grubych. Tak długo, jak długo nie mają pretensji do ludzi chudych o to, że… są chudzi. Jak to szło? Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz, o. A jak ktoś lubi spać na lodach czekoladowych, to ma później to, co ma. Żeby nie było nr 2 – też kiedyś byłam gruba. I nawet Wam o tym pisałam. EDIT, EDIT Natomiast na samiuśki koniec, pod hasłem „EDIT”, pan Marcin to mnie już kompletnie rozbawił. Otóż tam pan Marcin napisał, że „status nie jest wymierzony personalnie w Annę Lewandowską, zdrowy tryb życia, kluby fitness oraz pierogi z mąki orkiszowej. Status opowiada o presji wywieranej przez przekaz medialny, kreujący określone postawy jako (powiedzmy) wzór do naśladowania, jedyną godną uwagi postawę zasługującą na uznanie”. To ja mam kilka pytań: to przekaz medialny ma ten tabun nianiek? To przekaz medialny jeździ tym drogim wózkiem? Czy może ten przekaz medialny zajada te pierogi z mąki orkiszowej? No na litość boską – jak już walimy w kogoś równie subtelnie, jakbyśmy walili łopatą, to nie wykpiwajmy się później za pomocą paru śmiechu wartych zdań. Ba, ja także dopiszę swój „EDIT” – niniejszy post nie jest wymierzony personalnie w pana Marcina, a jedynie w bzdury, które w swoim statusie napisał. Oczywiście, zgadzam się z tym, że przekaz medialny jest momentami do dupy(czy może raczej: momentami nie jest), a kobiety po porodzie należy wspierać. Że nie należy wywierać na nich żadnej presji, bo mają na głowie większe zmartwienia, niż odstający brzuch i parę dodatkowych kilogramów to tu, to tam. Ale pisząc takie rzeczy, nie zmieniamy świata, tylko uderzamy w Bogu ducha winną dziewczynę. I po co? Żeby przez kilka dni pławić się w swoich lajkach? CZY KTOŚ CZYTAŁ TO, CO NAPISAŁA SAMA LEWANDOWSKA? Dla równowagi zacytuję tu to, co pod słynnym zdjęciem napisała sama Ania: Opłaca się być AKTYWNYM i trzymać się zdrowych zasad, zarówno przed ciążą jak i w jej trakcie! Powoli wracam do formy – wbrew pozorom nie jest łatwo! Pamiętajcie jednak o tym, o czym wielokrotnie powtarzam. Każdy organizm regeneruje się w innym tempie. Nie poddawajcie się i nie rezygnujecie, a małymi kroczkami wrócimy do formy. Dajcie sobie czas i luz – nic na siłę” Dlaczego o tym już nikt nie napisze? Dlaczego te słowa nie są wklejane wszędzie tam, gdzie wklejane jest to głośne zdjęcie? Przecież w nich zawiera się wszystko! I pokazuje, jak fajnym i normalnym jest Lewandowska człowiekiem. Tylko żeby to zrozumieć, to zamiast zawiści i zazdrości, trzeba mieć przede wszystkim… rozum i serce. Na koniec pozwolę sobie przypomnieć o czymś, o czym wielu z nas zapomina. I o czym pan Marcin zapomniał także. Otóż to, że Anna Lewandowska wygląda tak po porodzie, w znacznej mierze wynika z tego, jak wyglądała przed nim. Mówimy o kobiecie, która żyje ze sportu i której ciało jest jej najlepszą wizytówką. Dieta, treningi, jeszcze raz dieta i jeszcze raz treningi – to im Lewandowska zawdzięcza ciało, jakie dzisiaj ma. Co więcej, mądrze jadła i ćwiczyła nie tylko przed ciążą, ale także przez ciążę – o czym wielokrotnie pisała. Ciekawa jestem, ile z tych kobiet, obrzucających ją teraz błotem, było tak konsekwentnych w swojej ciąży. Bo ja na przykład tyłka nie ruszyłam. Ba, żarłam czekoladę, ciastka, hot-dogi. Nie, że koktajl z buraka i czipsy z jarmużu, bo w poważaniu miałam jakąkolwiek dietę. A na koniec pytania i żarcik. Pytania: Czy gdybyście miały brzuch Anny Lewandowskiej, nie byłybyście zachwycone? Szczęśliwe? Dumne? Czy – będąc na jej miejscu – miałybyście problem z tym, żeby pokazywać go całemu światu? A czy gdybyście miały pieniądze Anny Lewandowskiej, to czy nie kupiłybyście swojemu dziecku wózka za 6 tysięcy? Bo ja kupiłabym nawet taki za dwanaście. No i żarcik, zaczytany gdzieś w którymś ze zdroworozsądkowych komentarzy: – Ja to jestem gruba. Po ciąży mi zostało. – A ile ma dzidzia? – 20 lat.
anna lewandowska brzuch po porodzie